Nazwa forum

Ocalą schron w szczejkowickim lesie  Dziennik Zachodni

Miłośnicy militariów z Żorskiej Grupy Operacyjnej rekonstruują polowy schron piechoty przy ul. Szczejkowickiej. Chcą doprowadzić go do stanu z 1939 roku. Pieniądze na ten cel wykładają z własnych kieszeni. Do tej pory wydali około 10 tysięcy złotych.

Pasjonaci poświęcają każdą wolną chwilę na renowację obiektu, który znajduje się w okolicy przejazdu kolejowego w szczejkowickim lesie. Schron budowali cywile, jednak nie dokończyli roboty. Dlatego członkowie ŻGO postanowili dokończyć dzieło przodków.

- Jest to polski schron polowy z września 1939 roku typu "urban" o prostej konstrukcji, dwustrzelnicowy i jednoizbowy. Obiekt nie został ukończony przed wybuchem drugiej wojny światowej. Został wybetonowany i nie zdążył wyschnąć. Podczas Kampanii Wrześniowej nie odegrał większej roli. Prawdopodobnie tylko przez jeden lub dwa dni był otoczony przez Niemców. Rosjanie przeszli obok niego - mówią członkowie Żorskiej Grupy Operacyjnej.

Podobno na wyposażeniu schronu znajdował się karabin maszynowy "maxim", a jego załogę stanowili dwaj lub trzej żołnierze. Obecnie obiekt leży na terenie Rybnickich Lasów Państwowych, które w marcu tego roku oficjalnie przekazały schron Żorskiej Grupie Operacyjnej.

Od tego czasu roboty renowacyjne ruszyły pełną parą. - Na początek oczyściliśmy schron ze śmieci. Teraz odtwarzamy jego fundamenty i wnętrza. Odbudowujemy ziemiankę i okopy. Do odtworzenia mamy około 2,5 kilometra okopów. Chcemy przywrócić stanowiska ogniowe i gniazda strzelnicze, zgodnie z przekazami i materiałami źródłowymi, umieszczonymi w Archiwum Państwowym w Katowicach - mówi Adam Gajda, koordynator prac renowacyjnych schronu z ŻGO i członek Stowarzyszenia Na Rzecz Zabytków Fortyfikacji "Pro Fortalicium", które zajmuje się ratowaniem zabytków architektury militarnej.

W najbliższym czasie grupa zamierza wykonać właz do schronu. - Przydałoby się jeszcze porządne ogrodzenie, bo teren zabezpieczyliśmy jedynie taśmą ochronną i tablicą informacyjną. A wandale nie śpią - mówią żorscy pasjonaci militariów.

Trudno się dziwić, bo do niedawna schron był ulubionym miejscem pobytu bezdomnych. - Poza tym ludzie z okolicznych miast podrzucali tu worki ze śmieciami i gruz. Teraz musimy być czujni. Staramy się, aby któryś z nas zawsze tu czuwał. Jednak nie można upilnować wszystkiego. Już nie raz ktoś pomalował odnowione ściany schronu - wspomina Adam Gajda.

Nie tylko chuligani wstrzymują renowację, ale i… brak rąk do pracy. W każdej wolnej chwili pracuje tu kilka osób z ŻGO. Pomagają też inni spoza grupy, ale to zdecydowanie za mało. - Jak tak dalej pójdzie, to skończymy roboty dopiero za 10 lub 15 lat - dodaje. Brakuje także pieniędzy. - Drzewo mamy z Rybnickich Lasów Państwowych. Potrzebujemy jeszcze 10 ton podbudowy z kamienia, by utwardzić grunt wokół schronu i zrobić dojazd do obiektu. Brakuje nawet zwykłych łopat - mówią pasjonaci, którzy chcieliby w przyszłości organizować tu lekcje historii, czy pokazy militarne np. w rocznicę zakończenia okupacji niemieckiej w Żorach.

W schronie mają znajdować się różne przedmioty z okresu drugiej wojny światowej m.in. te wykopane z okopów, jak oryginalna papierośnica ze srebra z 1939 roku, a także różne kubki, talerzyki i narzędzia. Natomiast podczas pokazów militarnych ŻGO chciałaby tu prezentować swoje zabytkowe wozy bojowe pochodzące z demobilu. - Niedaleko schronu znajduje się przejazd kolejowy. Moglibyśmy go także wykorzystać i odtwarzać tu różne potyczki wojenne. Niemcy mogliby na przykład ostrzeliwać schron z wagonów - mówią członkowie ŻGO. - Zależy nam, aby to historyczne miejsce przywrócić dla potomnych - dodaje Mirosław Machulec, szef ŻGO. Działania grupy chwalą mieszkańcy. - Schron będzie przypominał o drugiej wojnie światowej - mówi Anita Golaszewska z Żor.